„A czy my też będziemy na zdjęciach…?”
Takie pytanie dostałam od rodziców, którzy zastanawiali się nad sesją. Uśmiechnęłam się ciepło i odpowiadam: oczywiście, że tak. Nie wyobrażam sobie inaczej.
Bo sesja noworodkowato nie tylko kilka kadrów śpiącego maluszka. To opowieść o miłości, która właśnie się wydarza.
To Wasze dłonie tulące to nowe życie.
Wasze spojrzenia – zmęczone, ale pełne czułości.
To pierwszy uścisk starszego rodzeństwa, czasem trochę niepewny, ale zawsze prawdziwy.
Wszystko odbywa się w spokojnej, bezpiecznej atmosferze.
Bez pośpiechu. Bez przymusu.
Czasem ktoś zapyta: „a jeśli nie będziemy gotowi?”.
I wtedy mówię: jesteście gotowi już teraz – bo miłość nie potrzebuje makijażu ani idealnych kadrów.
Każda sesja jest inna, ale jedno się nie zmienia:
Rodzice wychodzą z niej z czymś więcej niż tylko zdjęciami.
Z czułym wspomnieniem chwil, które tak łatwo umykają.
